Przejdź do głównej zawartości

Świat się kończy!

Gdy w czwartkowy poranek szłam z walizką na dworzec we Florencji, by opuścić to miasto, oczom moim ukazał się widok, co do którego już dawno straciłam nadzieję, że uda mi się go ujrzeć: pod budynek dworca podjechał tramwaj!


Gdy przyjechałam do Florencji po raz pierwszy, wiosną 2006 roku, przywitała mnie ona dokumentnie rozkopanymi ulicami: na placu przed dworcem i w innych częściach miasta zionęła wielka, głęboka dziura. To budowała się Tramvia, linia tramwajowa, która miała zmniejszyć ruch uliczny w centrum miasta. Super pomysł, moim zdaniem - każda inicjatywa, która ma na celu zmniejszenie ilości samochodów, autobusów i spalin w tym zatłoczonym mieście, jest ze wszech miar godna pochwały.

Minął rok, potem półtora, mojego mieszkania we Florencji, w czasie którego nauczyłam się paru rzeczy o życiu we Włoszech, między innymi tego, że sprawy kierują się tutaj własną, nieprzeniknioną dla przybysza z zewnątrz, logiką (nazwałam to zasadą NNNW - "Nigdy Nic Nie Wiadomo"), wszystko zajmuje tu o wiele więcej czasu, niż na reszcie kontynentu, a rzeczy nie następują jedne po drugich, tylko po długich okresach oczekiwania. Przykładowo: w kamienicy, w której mieszkałam przez pierwsze dziesięć miesięcy, pewnego pięknego dnia w grudniu 2006 roku postawiono rusztowania w celu zamontowania windy. Choć rusztowania te nieco uprzykrzały nam życie, w sumie byliśmy zadowoleni, bo jak się mieszka na trzecim piętrze w starym budownictwie, winda niejednokrotnie się przydaje. Cóż, kiedy skończono ją montować dopiero kiedyś wiosną 2008 roku, kiedy już dawno wyprowadziłam się z tej kamienicy i w ogóle z Florencji - a dodam, że nie była to bynajmniej wysoka kamienica, to nasze trzecie piętro było zarazem ostatnim. Przy jednej z kolejnych wizyt w mieście zaszłam tam nawet i z namaszczeniem przejechałam się windą w górę i w dół.

Tak więc minął rok, potem półtora, a dziura w ziemi zionęła nadal. W międzyczasie budowa Tramvii została wielokrotnie oprotestowana przez mieszkańców, argumentujących między innymi, że wagon tramwajowy przejeżdżający przez historyczne centrum, pod Duomo, nie będzie ładnie wyglądał (nie wspominając jednak o tym, jak wyglądają w tym samym miejscu sznury autobusów, nie mówiąc już o wpływie wytwarzanych przez nie spalin i drgań na stare budynki). Jak powiedziała moja nauczycielka włoskiego (rodem z Turynu) w odpowiedzi na pytanie, dlaczego florentczycy nie chcą Tramvii: i fiorentini sono strani, florentczycy są dziwni. Z drugiej strony, władze miasta organizowały liczne akcje popularyzujące ideę, mające oswoić mieszkańców z myślą o tramwajach i przekonać, że jest to rozwiązanie powszechnie stosowane w Europie i na świecie. Na jednym z głównych placów miasta można było nawet zwiedzić sobie przykładowy wagon i w nim posiedzieć. Tak czy inaczej, prace posuwały się powoli i wyglądało na to, że Florencja długo jeszcze będzie się dusić w smogu i spalinach.

I tak oto wracamy do początku tej dygresji: bo jak w niedzielę wieczorem wjeżdżałam do miasta, zauważyłam, że na długim odcinku tory są już gotowe! Estetycznie wybrukowane, z gotowymi wiatami przystankowymi, wyglądające zupełnie jakby znajdowały się w jakimś cywilizowanym kraju na północ od Alp i jakby lada chwila miał na nie wjechać tramwaj! I rzeczywiście, zanim jeszcze wyjechałam z Florencji, udało mi się go zobaczyć. Jeszcze nie był przygotowany do wyruszenia w miasto, wagon był zupełnie nowy, miał nawet nieodpakowane z folii siedzenia, a tory były jeszcze ogrodzone, tak więc Bóg raczy wiedzieć, kiedy zacznie regularnie kursować - niemniej jednak, jest nadzieja!

Inna sprawa, że to dopiero pierwsza linia z planowanych trzech, a budowa dwóch pozostałych zapewne nie została jeszcze rozpoczęta. Tak więc nadzieja nadzieją, ale wygląda na to, że powietrze w centrum Florencji jeszcze długo nie będzie się nadawało do oddychania...

Komentarze

fieloryb pisze…
Wspomnienie z dzieciństwa:

http://w818.wrzuta.pl/audio/8DXD9QmLrzh/lenny_valentino_-_uwaga_jedzie_tramwaj

Swoją drogą masz piękne życie podróżnicze. Zazdraszczam ;-). Planowałaś to czy samo przyszło wraz z okolicznościami?
martencja pisze…
Rzadko co w życiu wychodzi tak, jak się planuje:) Choć ja akurat nic nie planowałam, a i tak wyszło. Może właśnie dlatego.

No, chyba że chodzi Ci o te krótsze wyjazdy, te jednak trzeba zaplanować. Bilet na przykład kupić;)

M.
Kolleander pisze…
Piękny tramwaj! Strasznie lubię jeździć takimi nowoczesnymi tramwajami.

Winda w trzypiętrowym budynku. Ooooookej:D

I ogólnie przyjemnie tam wygląda na pierwszy rzut oka. Przytulnie. Jak już pewnie mówiłam - gdybym nie znała Twoich relacji z Florencji, to bym pewnie marzyła o mieszkaniu tam;)

I jeszcze coś... widzę, że we Florencji to prawie jak w Poznaniu - wiecznie coś przebudowują. A to trzeba coś przeskoczyć, a to ominąć, a to przejść przez kładkę nad gigantyczną dziurą. Jest ładniej, ale ile się człowiek nachodzi zygzakiem!
martencja pisze…
Hmm, "przytulnie" to nie jest słowo, którego bym użyła do opisania tego miasta. Zupełnie nie. No i, jak sądzę, jest różnica między przebudowywaniem miasta, a wykopaniem w jego środku wielkiej dziury i pozostawieniem jej na parę miesięcy/lat.

Tak, nowoczesne tramwaje są fajne, tylko że jak ja znam życie, to skoro on teraz do Florencji wjechał, to przeciętny obywatel będzie się mógł nim przejechać najszybciej, no nie wiem, za pół roku...? No, trzy miesiące minimum!

A co do windy - to było stare budownictwo, wysokie sufity itepe, więc liczbę pięter należy pomnożyć przez 1,5:) A to dzielnica zamieszkana raczej przez starszych ludzi. A zresztą, ja się nie pultam o samą windę, tylko o to, że jak się już za jej montowanie zabrali, to zajęło im to 1,5 roku!

M.
ewa pisze…
No proszę, a u nas tyle krzyku o zbyt wolne tempo przygotowań do Euro 2012. Nic tylko wziąć przykład z Florentczyków i po prostu czekać... i czekać... i czekać...;)
martencja pisze…
No wiesz, to wszystko zależy, jaki chcesz uzyskać efekt. Czy Twoim celem jest to, aby coś było gotowe w odpowiednim terminie (np. stadion przed meczem, który ma się na nim rozegrać), czy też to, żeby mieć w środku miasta wielką dziurę w ziemi, a turyści zachwycali się Twoim luzackim podejściem do spraw przyziemnych. Z tym, że, niestety, w Polsce turyści i tak by się tak nie zachwycali, bo Polska nie ma takiego dobrego PR-u, jak Włochy. A od tego, niestety, bardzo zależy, jak przyjezdni interpretują takie fenomeny, jak dziury w ziemi...

M.