Przejdź do głównej zawartości

Pijacka logika, część 2

Trochę zwlekałam z obiecaną kontynuacją tematu z poprzedniej dygresji, ale wreszcie jest! Będzie to zarazem wyjaśnienie, o co właściwie chodzi w przedstawionym tam plakacie: na czym polega innowacyjność pomysłu, który według twórców tej reklamy doprowadziłby do tak katastrofalnych skutków? Otóż: nowością tą byłoby dopuszczenie do sprzedaży w zwykłych sklepach spożywczych napojów o zawartości alkoholu wyższej niż 3,5%. Obecnie bowiem w supermarkecie dostać można jedynie tzw. lättöl, lekkie piwo, natomiast po cokolwiek mocniejszego udać się trzeba do jednego z państwowych sklepów monopolowych Systembolaget. Sklepów tych jest w Szwecji 410 (w tym 22 w Sztokholmie), są zamknięte w niedziele (do 2000 roku też w soboty), a zakupów dokonać można tylko po przekroczeniu 20. roku życia. Gdy zdarza mi się tam udać, mam okazję poczuć się bardzo młodo, bo zawsze proszą mnie o pokazanie dowodu osobistego (czasem proszą o to także osoby towarzyszące, jako część bardzo aktywnej akcji Systembolaget mającej zapobiegać kupowaniu alkoholu dla młodzieży przez osoby starsze).

Natomiast w okolicach o małej gęstości zaludnienia (w górach i na północy Szwecji), gdzie na ogół nie ma w ogóle sklepów monopolowych, alkohol można sobie zamówić z katalogu u przedstawiciela Systembolaget (np. w lokalnym supermarkecie). Wymaga to jednak nieco planowania, szczególnie przed większymi świętami, jak pokazuje poniższe ogłoszenie, które wypatrzyłam w zeszłym roku na tablicy w miejscowości Abisko (w Laponii): tabela pokazuje kiedy można się spodziewać realizacji zamówienia, jeżeli złoży się je przed Bożym Narodzeniem, Nowym Rokiem i Świętem Trzech Króli.


Alkohol to w Szwecji niemal odwieczny problem, szczególnie w jej północnych regionach - i szczerze mówiąc nie ma się co szczególnie dziwić, biorąc pod uwagę tamtejsze temperatury, ciemność i brak kogokolwiek, do kogo można by gębę otworzyć, zważywszy na to, że od sąsiadów dzielą tam zwykle duże odległości. W wielu gospodarstwach wytwarzało się (i nadal się to robi, ale to już inna historia) alkohol na własny użytek, co prowadziło nie tylko do problemów zdrowotnych i społecznych, ale także do tego, że duża część zbiorów zboża i ziemniaków szła właśnie na tę produkcję. W XIX wieku zaczęły więc powstawać ruchy abstynenckie oraz lokalne monopole. W 1917 roku wprowadzono tzw. motbok, czyli książeczkę, w której sprzedawca wpisywał ilość zakupionego przez danego obywatela alkoholu. Wiązało się to z tym, że jednocześnie obowiązywały limity (głównie dotyczące wódki), których wysokość zależała od dochodu, płci i pozycji społecznej - np. osoba bezrobotna czy zamężna kobieta mogły zapomnieć o jakimkolwiek przydziale. W 1922 roku przeprowadzono referendum dotyczące wprowadzenia całkowitej prohibicji - prawie się to udało, bo aż 49% społeczeństwa zagłosowało za.

Wreszcie, w 1955 roku połączono wszystkie lokalne monopole w jeden Systembolaget, jednocześnie zlikwidowano motbok wraz z limitami i ujednolicono reguły. Tradycyjnie sklepy monopolowe w Szwecji nie były samoobsługowe - jako element programu zniechęcania obywateli do tego rodzaju zakupów; zaczęło się to stopniowo zmieniać dopiero od 1990 roku. Z drugiej strony można w takim sklepie liczyć na fachową poradę dotyczącą na przykład doboru odpowiedniego gatunku wina.

Problem powstał przy okazji wstąpienia Szwecji do Unii Europejskiej, która wykazuje ograniczone zrozumienie dla tego rodzaju monopoli - wprawdzie przed przystąpieniem do UE Szwecja zastrzegła sobie możliwość zachowania Systembolaget, a także stopniowo obniżała limity na wwóz alkoholu z innych krajów unijnych, jednak nie obywa się też bez różnorakich tarć. Na przykład w 2007 Trybunał Sprawiedliwości UE stwierdził, że istnienie monopolu jest wbrew unijnemu prawu i w związku z tym Szwedzi mają prawo kupować sobie alkohol przez internet.

W każdym razie, jak widać na przykładzie przedstawionego przeze mnie plakatu, a także krótkiej prezentacji, jaką znalazłam ostatnio na stronie Systembolaget, nie ustaje on w przekonywaniu Szwedów o słuszności swojego istnienia (inne akcje reklamowe promują też na przykład pokazywanie dowodu przy zakupie oraz odmawianie nastolatkom, gdy próbują na nas wymusić kupienie alkoholu dla nich - łącznie ze wskazówkami, jakich argumentów użyć do zbycia spragnionej latorośli). Z jednej strony rozumiem, że jest to lokalny, sprawdzony sposób na lokalne problemy i trudno oczekiwać, że Szwedzi łatwo zaakceptują rozwiązania narzucane im przez kraje o zupełnie odmiennych tradycjach i kulturze picia alkoholu (które stanowią przecież większość w Starej Unii). Z drugiej - nie wiem, czy najlepszą drogą przekonywania o swojej słuszności jest straszenie ludzi rzeczami, które w prawie całej Europie są zupełnie normalne i jak dotąd nie doprowadziły do destrukcji życia społecznego ani zagłady cywilizacji, jak "Będziesz mógł kupić wino w tym samym miejscu, co artykuły spożywcze" tudzież "Wiele sklepów, w których będzie można kupić alkohol, jest otwartych dłużej, niż sklepy Systembolaget." Nie oszukujmy się, Szwedzi na ogół nie uważają, że alkohol jako taki to ZŁO (gdyby tak było, cały ten system nie byłby potrzebny) i tego rodzaju hasła raczej będą brzmieć jako argumenty za zniesieniem monopolu. Ale może po prostu ja, z moim kontynentalnym małym rozumkiem, jak zwykle czegoś w rozumowaniu kosmicznego narodu nie pojmuję.

Komentarze

fieloryb pisze…
No wiem, że suchar, ale jaki zabawny:
http://c.wrzuta.pl/wi159/d3a115e6001b8fa245ddd62a/0/wodz%20pedzacy%20jelen
amelia007 pisze…
co kraj to obyczaj... bardzo to wszystko interesujace.
martencja pisze…
Ano interesujące - jaki dziwny miejscami bywa ten świat:)

M.