Przejdź do głównej zawartości

M jak morderstwo 2

Czytałam kiedyś w internecie serię porad autorstwa mieszkającego w Niemczech Anglika czy innego Anglosasa na temat tego, jak postępować, by wtopić się w niemieckie społeczeństwo. Oprócz tych przypominających, że wychodząc z domu należy ubierać się zawsze w outdoorowe ciuchy (w końcu, jak sama nazwa wskazuje, ubrania outdoorowe są do tego, żeby w nich chodzić na zewnątrz, nawet jeżeli tym zewnętrzem jest centrum Berlina), była ta, że każdy niedzielny wieczór należy spędzać oglądając nowy odcinek "Tatort". "A czy ten serial jest chociaż dobry?" zapytał zaintrygowany Anglosas swoich niemieckich znajomych, na co mieli oni zareagować zaskoczeniem, stwierdzając, że właściwie to nigdy się nad tym nie zastanawiali - oglądanie "Tatort" to jest po prostu coś, co się robi i czego się nie kwestionuje.

Podobnie jak Skandynawowie, Niemcy uwielbiają kryminały. Co więcej, lubią kryminały dziejące się lokalnie, w ich mieście czy regionie. Takie też regionalne serie powieści kryminalnych można kupić w większości księgarni - u mnie jest to seria Ostseekrimi, dziejąca się na Rugii, Hiddensee, w Schwerinie, a w pojedynczych przypadkach nawet w samym Greifswaldzie. To w tę mniej więcej tradycję wpisuje się serial "Tatort". Tytuł ten znaczy "miejsce zbrodni" i już sam w sobie zdradza tę regionalność: otóż serial, produkowanych przez regionalne oddziały niemieckiej telewizji publicznej, przenosi się z tygodnia na tydzień do innego miasta-miejsca zbrodni.

Oczywiście nie omieszkałam i ja przeprowadzić wywiadu na temat tego serialu wśród moich niemieckich znajomych. Dowiedziałam się, że właściwie każdy z nich, nawet jak nie ogląda "Tatort" obecnie, to na jakimś etapie swojego życia oglądał i nadal lepiej lub gorzej orientuje się w aktualnym rozwoju serialu. Jeden z nich stwierdził na przykład, że oglądał jak był młodszy i mieszkał jeszcze z rodzicami, bo według niego to rozrywka rodzinna. Ewentualnie dostarcza jeszcze tematów do rozmowy następnego dnia po emisji w szkole czy w pracy, albo komentarzy na temat aktualnych spraw. Do oglądania jak zwykły serial zaś, według niego, się nie nadaje, bo ze względu na specyficzną konstrukcję serialu - o której piszę więcej na moim drugim blogu - ciężko jest śledzić losy poszczególnych bohaterów.

O sile tradycji dodatkowo świadczy fakt, że nawet jeżeli ktoś woli spędzać niedzielny wieczór w towarzystwie, a nie w domu przed telewizorem, może wybrać się na publiczny pokaz serialu, co oferują lokale w wielu miejscach. Korzystają z nich też ludzie nieposiadający telewizorów, którzy mimo to nie chcą łamać tradycji.

Komentarze